wtorek, 3 maja 2016

Przewodnik po Dolinie Trzech Stawów











Zagadki
1. Co oznacza słowo Sztuwajer?
a. sztuczny staw
b. spiętrzający staw
c. dolinę rzeczną

2. Które 3 gatunki ptaków, które można spotkać nad stawem Łąka
a. perkoz dwuczuby, mewa śmieszka, łabędzie
b. czapla biała, koliber, mewa srebrzysta
c. wróble, orły białe, sępy

3. Wymień sporty, jakie można uprawiać w Dolinie?
a.narciarstwo biegowe, jazda na rolkach, kolarstwo
b. jazda na rowerze, lotnictwo szybowe, kajakarstwo
c. kajakarstwo, skok na bunggie, wędkarstwo

Odpowiedzi proszę podawać w komentarzach.

niedziela, 24 kwietnia 2016

Jertopolis. Misja w czasie

Jest rok 2050. Informatyk Andrzej właśnie skończył przyrząd do rozmowy ze zwierzętami i  roślinami o nazwie Jordot. Był niewielki i wyglądem przypominał małe radio. Z prawej strony miał przymocowany mikrofon
w kształcie ostrosłupa, a z lewej niewielki głośnik. Na jego górnej ściance znajdowała się kamerka, która rejestrowała obraz i przesyłała go do bazy danych Jordota, w której Andrzej zebrał miliony gatunków zwierząt i roślin. W bardzo skomplikowanym procesorze o wielkości główki od szpilki dopasowywano obraz do języka zwierzęcia lub rośliny i przetwarzano ludzki głos na język zrozumiały dla danego gatunku. W drugą stronę odbywało się to  automatycznie.
Andrzej bardzo cieszył się ze swojego wynalazku, ponieważ chciał z kimś porozmawiać a jego przyjaciele  ciągle siedzieli przed komputerem. Postanowił wypróbować swój wynalazek. Podszedł do swojego psa
i powiedział:
-Cześć Dino!
- Cześć Andrzej, kiedy pora jedzenia?
-Za pół godziny dostaniesz jeść.
-Dziękuje, to świetnie, bo jestem głodny!
,,To naprawdę działa!”- pomyślał zadowolony swoim sukcesem Andrzej.  Sprawdził urządzenie na kilku innych zwierzętach np na.: kuropatwach, lisach i wilkach. W każdym przypadku urządzenie działało!
Następnego dnia postanowił porozmawiać z drzewem. Podszedł do pierwszego lepszego drzewa a była nią brzoza.
-Witaj brzozo!
-Witaj! Jesteś człowiekiem, prawda?
-Tak.
-Nie będę z tobą rozmawiać, bo ludzie niszczą ziemię!
-Jak to niszczą?
-Wycinają lasy, zabijają zwierzęta i zanieczyszczają powietrze, wodę i glebę. Za kilkaset lat czeka nas zagłada... Zresztą sam zobacz, dotknij mojej kory, a przeniosę cię w 2500 rok!

Andrzej przyłożył rękę do drzewa i nagle porwał go jakiś wir. Gdy wir ustał jego oczom ukazał się przerażający widok. „Jertopolis” – przeczytał napis unoszący się w powietrzu. Na ulicach nie było żadnych budynków, ludzi, roślin ani zwierząt. Budynki zastępowały kmerce. Były to klatki o tej samej wielkości. Wyglądały jak klatki dla zwierząt, ale nie mieszkały w nich zwierzęta tylko jednakowe roboty nazywane Jertanami. Poruszały się na czterech małych kółkach czyli kołbakach. Nigdzie nie było ludzi, bo zastąpili ich Jertanie, zaś rośliny zastąpiono metalowymi drzewami - kerdziami
i sztucznymi kwiatami – kerdzialonami.
Andrzej patrzył z niedowierzaniem. Wszędzie tylko metal i szkło. Nigdzie nie było ani zielonego listka. Nie było żadnych pagórków, rzek, ani jezior. Wszystko to zastąpiono równiną wykonaną z metalu dendorowanego, który był miękki jak plastelina. Słońca nie było w ogóle widać, ponieważ przysłaniał go ogromny smog. Wszędzie były różne fabryki, z których się ten smog wydobywał.
Po chwili podszedł do niego jeden z Jertanów. Miał kwadratową głowę, na której była jedna para małych oczu i głośniczek przypominający usta. Jego tułów był okrągły z zamieszczonymi na nim setkami przycisków z dziwnym napisami.
Robot podjechał do Andrzeja na kołbakach i wydał kilka odgłosów jakby chciał się z nim skomunikować i po chwili wydał zapytał:
-Wyglądasz inaczej ode mnie, jesteś jakimś nowym modelem?
-Nie. Jestem człowiekiem.
-Jak to, przecież wygnaliśmy was na planetę X350 w 2200 roku, ponieważ zniszczyliście Ziemię!. Z tego powodu należy zniszczyć wszystkich ludzi!!!
Robot wycelował w kierunku Andrzeja cyberjembką, by go zniszczyć. Andrzej zamknął ze strachu  oczy i w tym samym momencie powrócił do teraźniejszości. Znowu znalazł się przy tym samym drzewie ze swoim jordotem w ręku. Postanowił, że musi zmienić przyszłość by nie dopuścić do zniszczenia ziemi. Poszedł do swoich przyjaciół, by o wszystkim opowiedzieć. Postanowili organizować festiwal ochrony ziemi, który odbył się 22 kwietnia i od tego czasu nazywa się Dniem Ziemi. Na festiwalu każdy mógł porozmawiać ze zwierzętami i roślinami przy pomocy jordota i posłuchać jak bardzo cierpią z powodu człowieka. Ludzie przekonali się, że robią źle i od tego czasu bardziej szanowali Ziemię.






wtorek, 5 stycznia 2016

Samotny staruszek na księżycu

Tematem filmu jest historia dziewczynki, która chciała się skontaktować z samotnym starszym panem na księżycu.
Pewnego dnia dziewczynka obserwowała niebo przez lunetę i zauważyła, że na księżycu mieszka starszy pan. Każdego dnia, gdy wracała ze szkoły patrzyła w lunetę i starała się z nim skontaktować. Próbowała na wiele sposobów: strzelając z papierowego łuku, rzucając papierowe samoloty oraz próbując pokazać list. Pewnej nocy wigilijnej wysłała prezent, do którego były przywiązane balony, aby mógł dolecieć. Gdy prezent doleciał na księżyc mężczyzna był bardzo zaskoczony i zarazem szczęśliwy. Okazało się, że prezentem była luneta. Kiedy przez nią spojrzał zobaczył machającą w jego stronę dziewczynkę i uświadomił sobie, że nie jest sam.

Przesłaniem filmu jest pokazanie problemu samotności ludzi starszych. Autorzy chcieli nam pokazać, że samotni starsi ludzie są bardzo smutni, przygnębieni i nic ich nie cieszy. Takim osobom trzeba pomóc i udowodnić im, że ktoś o nich pamięta i myśli. Wtedy wracają do normalnego życia, czują się szczęśliwi i potrzebni. Moim zdaniem autorzy pokazali też, że dzieci są bardziej wrażliwe na cudze nieszczęście niż dorośli. Dorosły nie zawracałby sobie głowy jakimś panem na księżycu, ponieważ ma zawsze wiele obowiązków i pracy. Dziewczynkę zmartwiło to, że ten pan nie ma nikogo bliskiego i jest bardzo smutny.
Starała się z nim skontaktować i nie traciła nadziei. Myślała o nim, kiedy wracała ze szkoły i gdy jechała samochodem do domu. Kiedy w końcu udało jej się z nim skontaktować była bardzo szczęśliwa, że ktoś kto nikogo nie miał i był bardzo smutny w końcu się uśmiechnął.
Autorzy chcieli również pokazać, że święta nie polegają tylko na otrzymywaniu prezentów lecz na ich dawaniu i że prezent nie musi być drogi. Wystarczy nawet zwykły list lub pokazanie komuś, że się o nim pamięta i że ten ktoś jest dla nas ważny. Dziewczynka marzyła o tym, żeby staruszek ją zobaczył i jej marzenie spełniło się w czasie świąt. Dostała wiele prezentów, ale najbardziej ucieszyła się, gdy zobaczyła, że staruszek macha do niej. Spełniło się też marzenie staruszka, czyli świadomość, że ktoś o nim pamiętał i myślał.

Autorzy starają się przekonać widzów do swoich racji w różny sposób np. nieprzypadkowo umieścili starszego pana akurat na księżycu, chociaż mogli go umieścić na przykład w budynku obok albo w innym mieście. Chodziło im o to, że odległość nie ma znaczenia lecz największe znaczenie ma nadzieja, której nie wolno stracić. Dziewczynka się nie poddawała i próbowała na różne sposoby skontaktować się ze staruszkiem. Po wielu nieudanych próbach w końcu jej się udało znaleźć sposób, by pokazać mu, że jest ktoś, kto o nim myśli.
Autorzy nie skupiali się na tym gdzie dziewczynka mieszka, ile ma lat i gdzie chodzi do szkoły, bo to nie było ważne. Najważniejsze było pokazanie wysiłku tej dziewczynki, który wkładała w to, co robiła oraz jej emocji np. smutku po nieudanym locie papierowego samolotu na księżyc. Skupili się też na emocjach staruszka np. robili zbliżenia na jego oczy, żeby pokazać jego ogromny smutek, a później łzy szczęścia.
Autorzy nieprzypadkowo wybrali czas Bożego Narodzenia, ponieważ spędza się go wspólnie z rodziną. Chcieli pokazać, że nikt nie może być sam. Na charakter reklamy wpływa również piosenka, która jest bardzo nastrojowa i spokojna.

Treść filmu bardzo wiąże się ze współczesnością, ponieważ zdecydowana większość ludzi młodych nie zwraca uwagi na samotność ludzi starszych. Młodzi zachłysnęli się elektroniką i nowoczesnością i zapominają o poświęcaniu czasu ludziom starszym. Wolą bawić się z przyjaciółmi, podróżować, jeździć samochodem i zapominają o swoich najbliższych. To jest smutne i bezduszne, ponieważ wtedy ludzie starsi tracą nadzieję, ze ktoś ich kocha i potrzebuje, bo widzą, że dla młodych ważniejsze są przyjemności niż najbliższa rodzina. Ludzie starsi, zwłaszcza chorzy, potrzebują pomocy i wsparcia. Potrzebują, żeby ktoś do nich przyszedł i porozmawiał, zrobił zakupy, pomógł w robieniu obiadu i w domu. Najbardziej potrzebują miłości i akceptacji.

Podobny problem był ukazany w filmie „Kevin sam w Nowym Jorku”. Na poddaszu mieszkała starsza pani i jej jedynymi przyjaciółmi były gołębie, które karmiła. Nikt jej nie odwiedzał i była przygnębiona. Pani pomogła Kelvinowi w ucieczce przed bandytami. Kelvin przestraszył się jej i uciekł, ale później wrócił i przeprosił, że krzyczał. Ona zaprosiła go do domu i się zaprzyjaźnili. Kelvin powiedział jej, że może na nim zawsze polegać.
Samotność była również ukazana w baśni Andersena ,,Dziewczynka z zapałkami”. Nikt nie zauważył, że była samotna i zmarznięta. Wszyscy siedzieli w ciepłych domach, a ona zamarzła na zewnątrz.
Uważam, że taki spot reklamowy jest bardzo potrzebny.

niedziela, 8 listopada 2015

Komiks



W ponurej celi siedziało trzech więźniów: Pan Bonasie, Zbysio z Gorzelni i szpieg Kunegunda. Zostali oskarżeni o zdradę króla i groziła im kara śmierci. Postanowili uciec z więzienia.
Zaczęli opracowywać plan. Mówili szeptem, ponieważ na korytarzu krążyli strażnicy. Noc była ciemna i deszczowa. Przez żelazne kraty przenikało nikłe światło księżyca. Po kamiennych ścianach spływały zimne krople deszczu. Oni siedzieli na starej, drewnianej, spróchniałej ławce i opracowywali plan.

- Czy chcecie wyjść z tej nory? - zapytał Edzio
- Oczywiście, że tak! – powiedział z zadowoleniem Pan Bonasie
- Ale jak to zrobimy?- zapytał Zbych
- Będziemy musieli udawać, że chorujemy na czarną ospę – oznajmił Edzio
- Możemy umazać się błotem i będzie wyglądać jak byśmy mieli bąble – zaproponował Pan Bonasie
- To może się udać! – poinformował Zbych
- Zacznijmy już teraz – zaproponował Edzio
- Dobrze!- zgodził się Bonasie
- Zgadzam się z tym, co powiedział Edzio – z zapałem powiedział Zbych
- To do dzieła!.
I zaczęli.

                                                                                                                                                         Kierownik więzienia przestraszył się. Udawał, że troszczy się o zdrowie więźniów i kazał im natychmiast biec do szpitala. Biegli szybko przez siebie,  bo obawiali się,  ze strażnik się ocknie i wtedy wszystko się wyda. ...  Byli głodni i zmęczeni.  Po kilku godzinach dotarli do niewielkiego miasteczka nad morzem.  Nie czuli się bezpiecznie w kraju i postanowili uciec do Chin. Ukryli się na statku, który za 2 dni miał płynąć właśnie do Chin. Byli wolni!!!!

niedziela, 11 października 2015

''Baśń o Tęczoborze''




Za siedmioma górami za siedmioma lasami leżała cudowna kraina Tęczobór. Kraina była porośnięta tęczowymi lasami i panowały tam tylko trzy pory roku: wiosna, lato i jesień. Rządziła nią królowa Wiktoria o przepięknej cerze, długich, jasnych włosach i tęczowych oczach. Mieszkała ona w tęczowym pałacu położonym na niewielkiej wysepce. Był on porośnięty różnokolorowymi kwiatami. Mury pałacu były stworzone z kwiatów, fontanna na dziedzińcu tryskała kwiatami, a woda pachniała konwaliami. Nawet łóżko królowej było oplecione kwiatami. Wszędzie fruwały przepiękne motyle, skowronki, koliberki, a po koronach drzew skakały rude wiewiórki z puszystymi ogonami. Nawet konie, na których jeździli mieszkańcy Tęczoboru były kolorowe – białe, żółte i niebieskie. 


Królowa Wiktoria była sierotą i mieszkałą ze złą macochą Gertrudą. Macocha chciała być najpiękniejsza na świecie, dlatego pewnej nocy rzuciła na wszystkich zły czar. Od tej pory wszyscy mieszkańcy Tęczoboru – elfy, ludzie i krasnoludki mieli długie nosy.
Wyjątkiem była królowa Wiktoria, ponieważ jej tata przed śmiercią rzucił na nią zaklęcie, które chroniło ją przed złymi mocami. Macocha była wściekła i postanowiła, że zrobi wszystko, żeby pozbawić Wiktorię tronu. Uknuła spisek z Wielkim Olbrzymem Gromosławem z Krainy Wiecznego Mrozu. Gromosław miał uprowadzić Wiktorię do swojej lodowej krainy i uwięzić ją w komnacie.

Pewnego dnia, gdy Wiktoria bawiła się w lesie z wiewiórkami nagle zza pagórka wychylił się Olbrzym Gromosław i dmuchnął zimnym powietrzem. W jednym ułamku sekundy cały las pokrył się grubą warstwą śniegu i lodu. Wiktoria upadła i zemdlała z zimna,  a wiewiórki szybko uciekły, żeby zawiadomić wszystkich mieszkańców Tęczoboru o strasznej tragedii. Wielkolud szybko podbiegł do królowej , aby ją podnieść i uprowadzić. 




Kiedy miał ją już w rękach zamieniła się w białego łabędzia i uciekła Gromosławowi. Poleciała do najbliższej wioski, aby się tam schronić.
Całe królestwo zostało pokryte lodem. Pałac królowej był cały zaśnieżony, kwiaty zwiędły, motyle pochowały się w szczelinach, a konie zamieniły się w brązowe osiołki. Gdy rozeszła się wieść, że królowa zniknęła cały kraj zaczął poszukiwania. Wiewiórki skakały po drzewach i szukały królowej z wysoka. Na poszukiwania wyruszyły krasnoludki na osiołkach. Były przygnębione, ponieważ bardzo martwiły się o swoją ukochaną królową.  Było im bardzo zimno, ponieważ nie były przyzwyczajone do temperatury, która teraz panowała, ale nie martwiły się tym. 

 Wiewiórkom udało się przedostać na sąsiednią wyspę i zaalarmować mieszkańców o zniknięciu królowej. Powiedziały, że królowa zamieniła się w łabędzia i można ją rozpoznać po prawym złotym skrzydle. Jednymi z mieszkańców byli Matylda i Eugeniusz. Mieli dwoje dzieci Bonifacego i Klementynę. Mieszkali w lesie w ubogim domku z dziadkiem Salim. Żywili się dobrami leśnymi: grzybami, żurawiną, malinami, jeżynami. Byli bardzo szczęśliwą rodziną i nie przejmowali się tym, że są biedni. 

Pewnego dnia, gdy Matylda i Eugeniusz z synem wrócili do domu po zbieraniu grzybów zauważyli łabędzia ze złotym prawym skrzydłem. Od razu przypomniały im się wiewiórki i ich opowieść. Wiedzieli, że to królowa, ale nie wiedzieli jak jej pomóc. Postanowili wykorzystać czarodziejską miskę, którą dostali od dobrej wróżki. Mogli użyć jej tylko raz w życiu i uważali, że to jest odpowiedni moment. Miska ta potrafiła rozwiązać nawet najtrudniejszą zagadkę. Wystarczyło nalać do niej wody, włożyć nogi, wypowiedzieć magiczne zaklęcie i popatrzeć w dół. 


Od razu miska pokazała sposób na odczarowanie królowej i Tęczoboru. Wystarczyło pojechać do dobrej wiedźmy z Krainy Wiecznego Mrozu, by dała tajny eliksir na pozbycie się olbrzyma i odczarowanie królowej. Tego zadania podjął się Bonifacy. Pojechał do wiedźmy na osiołku. Droga była długa i kręta. Było mu bardzo zimno, ale on się tym nie martwił, ponieważ od niego zależały losy Tęczoboru. Bardzo chciał uratować Tęczobór i królową. Gdy dojechał do dobrej wiedźmy ona dała mu magiczną miksturę i powiedziała:
- „ Masz tu kieliszek mojej tajemnej mikstury. Mają ją nieliczne osoby. Nie możesz upuścić ani kropelki zanim dojedziesz do domu. Musisz wrzucić do niej włos królowej Wiktorii, bo inaczej mikstura nie będzie miała swoich właściwości”



Bonifacy całą drogę zastanawiał się jak zdobędzie włos królowej, ponieważ królowa zamieniła się przecież w łabędzia. Gdy dojechał do domu opowiedział wszystko rodzicom i królowej, która powiedziała, że mogą się przecież udać do pałacu i zabrać włos z jej szczotki do włosów. Młodzieniec został w domu z rodzicami, bo był wykończony podróżą, a dziadek z jego siostrą Klementyną popłynęli łódką na wyspę, gdzie znajdował się pałac królowej. Ubrali się ciepło, bo w Tęczoborze panowała sroga zima. Dziadek założył grubą czapkę, na której usiadła mewa śmieszka i wskazywała drogę. Naprzeciwko niego usiadła dziewczynka, która założyła kurtkę i rękawice. Pod pachą trzymała królową, żeby nie zmarzła podczas podróży. Razem z nimi popłynął osiołek, żeby mogli szybciej się przedostać do pałacu.

Kiedy dotarli do Tęczoboru, dziewczynka wskoczyła na osiołka i szybko popędziła z królową do pałacu. Zabrały włos i wróciły do łódki. Po powrocie do domu wrzucili do mikstury włos królowej i natychmiast dali jej do wypicia. Po kilku sekundach łabędź zamienił się w królową.
Wiktoria była szczęśliwa i wróciła do Tęczoboru. Zauważyła, że wszystko wróciło do normy: po śniegu śniegu nie było ani śladu. Ptaki znowu zaczęły śpiewać, motyle znowu zaczęły fruwać, a kwiaty zaczęły wypuszczać piękne kolorowe pąki. Powitały ją krasnoludki galopujące na tęczowych konikach. Były bardzo szczęśliwe widząc swoją ukochaną królową całą i zdrową. 


Nagle Wiktoria zauważyła w oddali parę starców. Krasnoludki powiedziały, że wygoniły z królestwa złą macochę i olbrzyma Gromosława, który zamienił się ślimakopodobnego stwora. Za karę musiał nosić na grzbiecie dom, a zła macocha cierpiała na zimnoty, dlatego musiała cały czas zbierać chrust i rozpalać ognisko. 


 Wiktoria była bardzo wdzięczna rodzinie Eugeniusza i Matyldy. Powiedziała, że mogą zamieszkać razem z nią w jej pałacu. Oni jednak woleli zostać na swojej wysepce, dlatego Wiktoria podarowała im nowe ubrania, piękne namioty i obiecała, że już do końca życia nie będą biedni. Wszyscy żyli długo i szczęśliwie.


      KONIEC


poniedziałek, 15 czerwca 2015

List polecający



Papugowo, 15.06.2015
Klement Tupitus
Ul. Optymistyczna 6/6
50-000 Papugowo


Do
Dyrektora Agencji Filmowej „ACTRESS”
Ul. Za siódmą Górą 1
99-999 Hollywood


Szanowny Panie Dyrektorze!

Jestem agentem Pana Gienka Gniota i chciałbym polecić go jako kaskadera filmowego. Przeczytałem w internecie, że poszukuje Pan kaskadera do filmu przygodowego, który będzie wyreżyserowany przez Augusta Odważnego. Piszę do Pana, ponieważ mój klient ma duże zdolności aktorskie jak i kaskaderskie i znakomicie nadaje się do tej roli.

Gienek Gniot jest bardzo przystojny i sławny. Występował już w wielu filmach, nawet w bardzo niebezpiecznych rolach np. w filmie „Mission Impossible”, „Iron-Man”, „Indiana Jones”. Działa jak magnes na publiczność, dlatego filmy z nim zawsze przynoszą ogromne sukcesy. Sale kinowe wypełniają się tłumami i nie ma praktycznie wolnych miejsc, a bilety rozchodzą się jak świeże bułeczki.
Mój klient jest bardzo odważny, wysportowany i odporny na wszelkie urazy. Jest bardzo wytrzymały i umie wytrzymać upadek z dużej wysokości. Może się to przydać w niebezpiecznych skokach z drapaczy chmur. Zdobył licencję na latanie samolotem i skakał mnóstwo razy ze spadochronem. Przetrwał nieraz groźne burze piaskowe oraz tornada, powodzie i susze. Skakał na bungie z ogromnych wysokości. Był też wystawiony na próbę przetrwania na bezludnej wyspie. Doskonale poluje na kangury, żubry, bizony, a nawet słonie i lwy.

Myślę, że ta oferta Pana zachęci i że zaprosi nas Pan w najbliższym czasie na spotkanie, żebym mógł lepiej przedstawić Panu mojego Klienta.
Dla zachęty wysyłam kilka zdjęć z różnych scen filmowych z udziałem Gienka Gniota.

Z poważaniem
Klement Tupitus













czwartek, 14 maja 2015

Sprawozdanie z wycieczki do oczyszalni ścieków


         23 marca brałem udział w wycieczce klasowej do oczyszczalni ścieków w Dąbrowie Górniczej.  
         Przyjechałem do szkoły jak zwykle o godzinie 8, ale nie miałem w tym dniu lekcji. Wyruszyłem wraz z moją klasą o godzinie 8:30 autokarem. Jechałem około 30 minut. 
Kiedy autokar się zatrzymał wysiadłem i z ulgą rozprostowałem nogi. Ustawiłem się z moim kolegą w parze i wówczas zauważyłem dużą stertę ziemi. Wszyscy się śmiali, że to sterta odpadów pościekowych. I mieli rację, bo kiedy przechodziłem obok tej góry zauważyłem tabliczkę z napisem „Osad pościekowy”.
 Najpierw udałem się z klasą do budynku głównego i zapoznałem się z przewodnikami. Następne podzielono nas na kilka grup. Ja i moja grupa zwiedziliśmy najpierw laboratorium, w którym badało się czystość wody. Pani pokazywała różne substancje szkodliwe oraz nieszkodliwe dla naszego zdrowia, skóry i życia. Mogłem powąchać te substancje i zrobić jeden eksperyment. Połączyłem ze sobą dwie ciecze: wodę i niebieski płyn. Wlałem je do szklanego cylinderka i wymieszałem dokładnie. Moje zaskoczenie było duże, bo niebieski płyn przeistoczył się w zielony gęsty glut. Nie miał on żadnego zapachu. Kiedy pracownicy laboratorium się odwrócili wsypałem do cylinderka pomarańczowy proszek, który leżał na stoliku. Nagle z cylinderka uniósł się niebieski dym. Zobaczyłem, że wszyscy zamarli w bezruchu, ale ja mogłem się normalnie poruszać. Rozejrzałem się wokoło i się trochę przestraszyłem. Z dymu wyłonił się Alladyn w niebieskiej czapce z daszkiem, który powiedział, że spełni moje trzy życzenia, ale muszę je przemyśleć i powiedzieć w ciągu trzech minut. Szybko zastanawiałem się, co wybrać, tak aby wszystkim było dobrze. Pierwszym życzeniem było, żeby moi rodzice odnosili coraz większe sukcesy. Drugim życzeniem było dostać nowy rower, a trzecim, żeby najbliższe wakacje były dla mnie najlepsze na świecie. Alladyn powiedział „ Twoje życzenia zostaną spełnione. Życzę miłego dnia!” i rozpłynął się w powietrzu. Dym w trzy sekundy wyparował, a moi przyjaciele wraz z innymi osobami wrócili do normalności. Nikt niczego nie zauważył.
Po zwiedzeniu laboratorium poszliśmy do niezbyt fajnego miejsca, gdzie cały czas mocno śmierdziało i nie dało się wytrzymać. Było to miejsce, gdzie oczyszczało się rury z odpadków komunalnych. Zatykałem nos, tak jak moi koledzy i przyglądałem się z co najmniej 3 metrów. Nikt nie chciał podejść bliżej, wcale się temu nie dziwię, ale i tak najgorsze było miejsce, które nazwałem z kolegami „rzeką odchodów”, ponieważ płynęło tam dużo kału.
Ostatnią atrakcją była gra podsumowująca wycieczkę. Chodziło w niej o to, żeby odpowiadać na pytania związane z oczyszczaniem wody. Ja i moja drużyna zdobyliśmy drugie miejsce, a pierwsze zdobyła drużyna Michała.
Wycieczka trwała do godziny 12, a o 12:30 wróciłem do szkoły autokarem. Zjadłem obiad i czekałem na tatę, aż mnie odbierze ze szkoły.
         Wycieczka bardzo mi się podobała, ponieważ mogłem poznać proces oczyszczania wody. To wcale nie jest takie łatwe i przyjemne, jak mi się wydawało. 
 
źródło: http://www.dabrowskie-wodociagi.pl/firma-w-obiektywie.aspx