niedziela, 24 kwietnia 2016

Jertopolis. Misja w czasie

Jest rok 2050. Informatyk Andrzej właśnie skończył przyrząd do rozmowy ze zwierzętami i  roślinami o nazwie Jordot. Był niewielki i wyglądem przypominał małe radio. Z prawej strony miał przymocowany mikrofon
w kształcie ostrosłupa, a z lewej niewielki głośnik. Na jego górnej ściance znajdowała się kamerka, która rejestrowała obraz i przesyłała go do bazy danych Jordota, w której Andrzej zebrał miliony gatunków zwierząt i roślin. W bardzo skomplikowanym procesorze o wielkości główki od szpilki dopasowywano obraz do języka zwierzęcia lub rośliny i przetwarzano ludzki głos na język zrozumiały dla danego gatunku. W drugą stronę odbywało się to  automatycznie.
Andrzej bardzo cieszył się ze swojego wynalazku, ponieważ chciał z kimś porozmawiać a jego przyjaciele  ciągle siedzieli przed komputerem. Postanowił wypróbować swój wynalazek. Podszedł do swojego psa
i powiedział:
-Cześć Dino!
- Cześć Andrzej, kiedy pora jedzenia?
-Za pół godziny dostaniesz jeść.
-Dziękuje, to świetnie, bo jestem głodny!
,,To naprawdę działa!”- pomyślał zadowolony swoim sukcesem Andrzej.  Sprawdził urządzenie na kilku innych zwierzętach np na.: kuropatwach, lisach i wilkach. W każdym przypadku urządzenie działało!
Następnego dnia postanowił porozmawiać z drzewem. Podszedł do pierwszego lepszego drzewa a była nią brzoza.
-Witaj brzozo!
-Witaj! Jesteś człowiekiem, prawda?
-Tak.
-Nie będę z tobą rozmawiać, bo ludzie niszczą ziemię!
-Jak to niszczą?
-Wycinają lasy, zabijają zwierzęta i zanieczyszczają powietrze, wodę i glebę. Za kilkaset lat czeka nas zagłada... Zresztą sam zobacz, dotknij mojej kory, a przeniosę cię w 2500 rok!

Andrzej przyłożył rękę do drzewa i nagle porwał go jakiś wir. Gdy wir ustał jego oczom ukazał się przerażający widok. „Jertopolis” – przeczytał napis unoszący się w powietrzu. Na ulicach nie było żadnych budynków, ludzi, roślin ani zwierząt. Budynki zastępowały kmerce. Były to klatki o tej samej wielkości. Wyglądały jak klatki dla zwierząt, ale nie mieszkały w nich zwierzęta tylko jednakowe roboty nazywane Jertanami. Poruszały się na czterech małych kółkach czyli kołbakach. Nigdzie nie było ludzi, bo zastąpili ich Jertanie, zaś rośliny zastąpiono metalowymi drzewami - kerdziami
i sztucznymi kwiatami – kerdzialonami.
Andrzej patrzył z niedowierzaniem. Wszędzie tylko metal i szkło. Nigdzie nie było ani zielonego listka. Nie było żadnych pagórków, rzek, ani jezior. Wszystko to zastąpiono równiną wykonaną z metalu dendorowanego, który był miękki jak plastelina. Słońca nie było w ogóle widać, ponieważ przysłaniał go ogromny smog. Wszędzie były różne fabryki, z których się ten smog wydobywał.
Po chwili podszedł do niego jeden z Jertanów. Miał kwadratową głowę, na której była jedna para małych oczu i głośniczek przypominający usta. Jego tułów był okrągły z zamieszczonymi na nim setkami przycisków z dziwnym napisami.
Robot podjechał do Andrzeja na kołbakach i wydał kilka odgłosów jakby chciał się z nim skomunikować i po chwili wydał zapytał:
-Wyglądasz inaczej ode mnie, jesteś jakimś nowym modelem?
-Nie. Jestem człowiekiem.
-Jak to, przecież wygnaliśmy was na planetę X350 w 2200 roku, ponieważ zniszczyliście Ziemię!. Z tego powodu należy zniszczyć wszystkich ludzi!!!
Robot wycelował w kierunku Andrzeja cyberjembką, by go zniszczyć. Andrzej zamknął ze strachu  oczy i w tym samym momencie powrócił do teraźniejszości. Znowu znalazł się przy tym samym drzewie ze swoim jordotem w ręku. Postanowił, że musi zmienić przyszłość by nie dopuścić do zniszczenia ziemi. Poszedł do swoich przyjaciół, by o wszystkim opowiedzieć. Postanowili organizować festiwal ochrony ziemi, który odbył się 22 kwietnia i od tego czasu nazywa się Dniem Ziemi. Na festiwalu każdy mógł porozmawiać ze zwierzętami i roślinami przy pomocy jordota i posłuchać jak bardzo cierpią z powodu człowieka. Ludzie przekonali się, że robią źle i od tego czasu bardziej szanowali Ziemię.